Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/obscurus.pod-wygrac.kartuzy.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server350749/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 17
Jeszcze nigdy nie spełniano jej zachcianek na jedno skinienie.

buzującym kominkiem pyszniły się orientalnym wzorem, wyhaftowanym złotą nicią.


- Tęskniłaś za mną? - spytał.
- A jeśli mi się nie spodoba, to co? Gdy Henry znajdzie się w Broitenburgu, już go stamtąd nie wypuścisz. – Tammy nawet nie kryła goryczy i nieufności.
- Była zdesperowana - wyjawiła w końcu. - Pisała jak ktoś żyjący w strasznym napięciu. Przeprosiła mnie za brak kontaktu i trzymanie mnie w niewiedzy. Wyjaśniła, że to Isobelle zaaranżowała jej spotkanie z Jeanem-Paulem, a po¬tem na wszelkie sposoby popychała obie strony do małżeń¬stwa. Wierzę jej. Faktycznie mogło tak być.
- Może wina? - wtrącił pośpiesznie książę.
czekolady w oddechu. Poruszyła biodrami, ocierając się o niego. - O Boże, tak, jeszcze - jęknął. Posłuchała go. Kiedy poczuła jego język na sutku, pomyślała, że roztopi się z rozkoszy. Zachęcony jej mimowolnymi westchnięciami, pocałował jej pierś delikatnie, a potem wessał koniuszek do ust, przyciskając brodawkę językiem do podniebienia. Rozpiął jej spodnie i wsunął dłonie, uciskając jej pośladki, nacierając, eksplorując. Całe ciało Sayre przeszywały dreszcze, skupiające się w jej intymnym miejscu i sprawiające, że pragnęła, aby ją tam dotknął. - Beck, pozwól mi... - Zsunęła się z jego kolan i zaczęła się rozbierać. Gdy została tylko w figach, zawahała się, ogarnięta nagłą i niespodziewaną wstydliwością. Spojrzał na nią błagalnie. - Nie dręcz mnie - powiedział. Sayre ściągnęła majtki i odwinęła ręcznik z bioder Becka. Jego męskość była wzwiedziona i piękna. Ogarnęło ją pragnienie, by poczuć go głęboko w swoim ciele. Przesunął dłonią po kępce rudych włosów na jej łonie, a potem chwycił ją za talię i przyciągnął do siebie. Klękając nad nim na kanapie, rozsunęła uda. Beck przytulił twarz do ulegle miękkiego brzucha i pocałował go, schodząc niżej i niżej, aż rozpłynęła się na jego wargach i języku, drżąc z pożądania i pragnąc, aby znalazł się w niej. Powiedziała mu to. Z powodu obrażeń, jakich doznał, zbliżenie nie było gwałtowne... i tym lepiej. Sayre dosiadała go powoli, centymetr po centymetrze, smakując każdą chwilę, która przynosiła nowe, cudowne, fascynujące odczucia. Jeśli Beck był niecierpliwy, nie okazał tego, chyba jemu również spodobał się jej pełen samozadowolenia brak pośpiechu. Gdy już się wydawało, że nie mogą być bardziej połączeni, chwycił jej biodra w kołyskę swych dłoni i przytrzymał, poruszając się w górę i sprawiając, że krzyknęła cicho z nagłej rozkoszy. Ich ruchy były delikatne i powolne, lecz tak intensywne, że wstrzymywali oddech, gwałtownie łapiąc powietrze tylko wtedy, kiedy przypominali sobie, że muszą oddychać. Palce Becka wbijały się w jej biodra, przytrzymując ją blisko, ale jej ręce też nie pozostawały bezczynne. Dotykała jego ramion i barków, głaskała głowę, kark i pierś. Wyginając się do tyłu, sięgnęła za siebie i pogładziła go po udach, pieszcząc ich wewnętrzną część. Beck jęknął z niewysłowionej rozkoszy. Kiedy doszedł, otoczył ją ramionami i przytulił rozpalony policzek do piersi. Wargi dotknęły jej pobudzonego sutka. Nie zrozumiała słów, które wyszeptał, jednak wypowiedział je tak seksownym tonem, że wyzwolił jej orgazm. Nieco później leżeli w łóżku, twarzą w twarz. - Co powiedziałeś? - spytała Sayre. - Kiedy? W odpowiedzi uniosła brwi i spojrzała na niego znacząco. - Ach. Ciąg brzydkich słów, jak sądzę. - Bardzo erotyczne - mruknęła, trącając jego męskość kolanem. - W takim razie następnym razem powiem je głośniej. Poczuł, jak jego sutki twardnieją pod dotykiem jej palców. Ku jego rozkoszy, otoczyła jeden z nich wargami i zaczęła delikatnie drażnić koniuszkiem języka. Odsuwając się na kilka milimetrów, wymruczała: - Wiedziałeś, że od początku tego chciałam, prawda? Odzyskanie głosu zajęło mu dłuższą chwilę. - Tak przypuszczałem - odparł wreszcie. - Wiedziałeś od pierwszego spotkania? - Od naszej rozmowy przy pianinie. Spojrzała na niego.
Sayre zobaczyła diamencik osadzony na platynowej obrączce. - Jest śliczny. Ponieważ ów niedoceniany w dzisiejszych czasach pierścionek byt cichą, prostą deklaracją miłości, bardzo w stylu Danny'ego, Sayre poczuła przypływ współczucia dla młodej kobiety i jednocześnie wściekłość na Chrisa i Huffa za to, że wyłączyli narzeczoną zmarłego brata z listy najbliższych, odczytanej na pogrzebie. Był to jawny afront. - Przepraszam, że nie porozmawiałam z tobą w domu, Jessico - powiedziała, - Nie wiedziałam, że Danny był zaręczony. Nikt nic mi nie mówił. - Może zresztą Danny próbował. Czy dlatego do niej dzwonił? - Nikt nie wiedział o naszych zaręczynach - odparła Jessica. - Nikt z rodziny. Danny nie chciał, aby pani ojciec i brat dowiedzieli się o tym przed zawarciem małżeństwa. - Dlaczego? - spytała Sayre, chociaż znała już odpowiedź na to pytanie. - Nie chciał, żeby się wtrącali. Uznał, że najprawdopodobniej by mnie nie zaakceptowali. - To idiotyczne. Z jakiego powodu? Dziewczyna roześmiała się ze smutkiem. - Nie pochodzę z bogatej rodziny, pani Lynch. - Proszę, mów mi po imieniu. - Mój tata pracuje na plantacji tytoniu w Nowej Iberii, a mama jest sprzątaczką. Zaoszczędzili na tyle pieniędzy, żeby wysłać mnie i siostrę do college'u. Jesteśmy ich dumą i radością, ponieważ obie zostałyśmy nauczycielkami w szkole podstawowej. - Mają wszelkie prawa do dumy i nie mówię tego protekcjonalnie. Jak poznałaś Danny'ego? - Uczę w trzeciej klasie, ale pracuję również ochotniczo w bibliotece miejskiej. Danny przyszedł tam pewnego wieczoru i trochę się zaczytał. Musiałam zamknąć bibliotekę, więc przerwałam mu i poprosiłam, aby wyszedł. Popatrzył na mnie bardzo, bardzo długo, a potem powiedział: „Wyjdę grzecznie, ale tylko wtedy, jeżeli pójdziesz ze mną na kawę". - Dotknęła dłonią policzka, jakby wspomnienie ich pierwszego spotkania wywołało na jej twarzy rumieniec. - Zgodziłaś się? - Na kawę? Tak - roześmiała się miękko. - Nie powinnam. Nie należę do kobiet, które umawiają się z ledwo poznanymi mężczyznami, ale zrobiłam to. - Spojrzała na pokryty kwiatami grób. - Rozmawialiśmy długo, a zanim się pożegnaliśmy, zaprosił mnie na randkę w następny weekend. Wkrótce się dowiedziałam, że jest synem Huffa Hoyle'a. To mnie przeraziło i chciałam się wycofać ze spotkania, ale tak polubiłam Danny'ego, że dotrzymałam słowa. Pojechaliśmy na obiad do jakiejś restauracji poza miastem, w drodze do Nowego Orleanu. Danny powiedział, że zabiera mnie tam, bo podają w niej doskonałe jedzenie, i rzeczywiście tak było. Ale już wtedy wiedziałam, że chciał zachować dyskrecję i nie przeszkadzało mi to. Nie chciałam wiązać się z waszą rodziną. - Gwałtownie odwróciła głowę. - Mam nadzieję, że cię nie uraziłam. - Absolutnie. Ja również nie chcę się czuć z nią związana. Sama wiem najlepiej, jacy jesteśmy zdeprawowani. - Danny nie był zdeprawowany - uśmiechnęła się smutno Jessica. - Nie. On nie. - Pracował w odlewni i dobrze się spisywał, chociaż nie miał do tego serca. Nie podobała mu się filozofia zarządzania wyznawana przez pani ojca i starszego brata. Nie zgadzał się z nimi pod wieloma względami, ale też trudno mu było się im przeciwstawić. Niełatwo jest zmienić wie-loletnie przyzwyczajenia, chociaż ostatnio Danny nabrał nieco więcej odwagi. Sayre postanowiła, że przemyśli tę ostatnią uwagę nieco później. Zastanawiała się, w jaki sposób Danny uwidaczniał nowo nabytą śmiałość.
- Miałeś rację, dorośli są dziwni. Dzieci nie szukają szczęścia... I nie udają, że są kimś innym niż są rzeczywiście...
- A to Madge Burchett, Angielka, nasza ochmistrzyni. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zwróć się do niej.
Kiedy Mały Książę otworzył oczy, stał przed obliczem Króla, którego ta wizyta bardzo ucieszyła:
Chris wciągnął powietrze z mokrym świstem. - Powiedziałeś, żebym się tym zajął - powiedział niemal niedosłyszalnie. W jego słowach pobrzmiewało niezrozumienie i zaskoczenie dezaprobatą Huffa. Stary pochylił głowę i pocałował Chrisa w skroń. Na jego twarzy krew mieszała się ze łzami. - Kochałem cię najbardziej z moich dzieci. Wiedziałeś o tym. Ale Danny też był moim synem - wymamrotał z bólem. - Ciało z mojego ciała, krew z krwi, a ty go zabiłeś. Dlaczego, Chris? Dlaczego?! Beck spojrzał na Sayre, która zdążyła już zadzwonić po pogotowie i stała teraz, przyglądając się bezradnie rozgrywającej się przed nią scenie. Gdy ich oczy się spotkały, Beck zobaczył odbicie swoich myśli w jej źrenicach. Chris zrobił jedynie to, czego nauczył się od własnego ojca. Huff nie przestawał lamentować, gdy krew odpływała z ciała Chrisa, tworząc wokół nich kałużę. Huff tulił ukochanego syna do piersi i kołysał go niczym niemowlę. Głaskał go po włosach, całował policzki. Raz po raz powtarzał, że jego kochał najbardziej i po tysiąckroć zadawał to samo pytanie: - Dlaczego, synu? Jak mogłeś zabić swojego własnego brata?! Wreszcie nadjechał ambulans. Kiedy sanitariusze próbowali rozdzielić ojca i syna, Huff zaczął z nimi walczyć jak szaleniec. Cały umazany krwią Chrisa i swoim potem, krzyczał do ochrypnięcia, że nikt nie odbierze mu jego pierworodnego... który nie mógł już niczego usłyszeć. Epilog - Wyglądasz na wyczerpanego. - Muszę przyznać, że tak właśnie jest - odparł Beck, wchodząc po schodach na ganek, gdzie czekała na niego Sayre z Fritem. - To było potworne sześć godzin. Tyle czasu zajęło, by w szpitalu okręgowym oznajmiono Huffowi, że Chris umarł w drodze do szpitala, oraz odstawiono Huffa do aresztu. Został zatrzymany za nieumyślne spowodowanie śmierci, ponieważ strzelił w kierunku Chrisa, doprowadzając do wypadku. Huff nie był w stanie podjąć jakiejkolwiek decyzji, więc Beck wystąpił jako jego przedstawiciel, natychmiast kontaktując się z adwokatem, którego niedawno wynajął Chris. Prawnik zgodził się reprezentować Huffa i przybył do Destiny tak szybko, jak pozwolił mu na to jego podrasowany lexus. Zastępca prokuratora z biura okręgowego przyjechał na wezwanie Wayne'a Scotta, aby przesłuchać Sayre i Becka. Musieli opowiedzieć swoją historię kilkakrotnie. Beck zdołał udzielić wielu informacji. Nie ominął niczego, wyjaśniając ze szczegółami, jak podsłuchana przez Huffa rozmowa z Chrisem doprowadziła do śmierci tego ostatniego. - Nie wątpię, że Huff chciał zastrzelić mnie za to, że go oszukałem - powiedział prokuratorowi. - Wiedziałem, że aby ich pokonać, muszę nauczyć się myśleć i działać jak oni, stać się jednym z nich. Sayre słuchała z rosnącą konsternacją. Z miłości do ojca i poczucia obowiązku wobec niego, Beck został niestety adwokatem Hoyle'ów. - Kiedy Huff usłyszał, jak Chris przyznaje się do planowania morderstwa Danny'ego, chyba stracił rozum. Wystrzelił z wściekłości i chybił. Kiedy jednak Chris cofał się w niedowierzaniu, zamachał rękoma i przypadkowo włączył podajnik. Zepsuty pasek klinowy zerwał się, a kawałki metalu rozprysnęły się wokoło niczym szable. Jeden z nich zranił Chrisa. Ostatecznie Sayre została zwolniona z dalszych przesłuchań, ale Beck jeszcze kilkakrotnie musiał powtarzać swoją historię. Przypomniano mu też, że naruszył w ten sposób zasadę
mieć wtedy baranka...
- I tak zostałeś pijakiem... - stwierdził smutno Mały Książę.
oczy.

- Dlaczego chcesz się ze mną znowu spotkać?

Innego dnia Mały Książę rozważał na głos:
- Dobrze, zamówmy kolację - zdecydowała w końcu. - Tylko żadnych żabich udek!
- Gdyby pani czegoś potrzebowała, proszę wezwać służbę - powiedziała pani Burchett. - Normalnie wysy¬łam którąś z dziewcząt, ale dzisiaj sama będę do pani dys¬pozycji.

ostrożnie złożyłem folię z rozlaną farbą. Nie zauważyłem jednak, że kiedy wychodziłem ze śmieciami z mieszkania,

- Szukał cię, Lex.
- Masz jeszcze jakieś instrukcje?
- Dlatego - rzucił zniechęcony. - Dlatego że wiedziałem, jak na to zareagujesz.

- Już siedzi. Czy raczkuje?

Ku zaskoczeniu Alexandry pani Delacroix zeszła rano na śniadanie. Jeszcze większą
- Mogę poprosić babcię, żeby je zdjęła.
- Rozmawiałem z Robertem.